Tribute to Komeda

Dnia 6 stycznia 2019 roku odbył się 96 koncert w ramach X edycji Wawer Music Festival w CK-S Hotelu BOSS ul. Żwanowiecka20. Koncert otworzył prof. Jarosław Drzewiecki, Prezes Podkarpackiej Fundacji Kultury witając artystów i licznie zgromadzoną publiczność. Koncert był poświęcony muzyce Krzysztofa Komedy w 50 rocznicę śmierci. Profesor otwierając koncert, nazwał go koncertem marzeń i stwierdził, że z pewnością spełni on oczekiwania melomanów. Bieżący rok jest ogłoszony przez UNESCO Rokiem Komedy.

Wykonawcami koncertu było TRIO Andrzeja Jagodzińskiego z wokalistką Agnieszką Wilczyńską i saksofonistą Henrykiem Miśkiewiczem. Zespół ten występujący na festiwalach jazzowych na całym świecie, jest już znany wawerskiej publiczności gdyż występował w Hotelu BOSS w Klubie Jazzowym Garego Guthmana, a koncerty były transmitowane przez Radio dla Ciebie. Krzysztof Komeda z zawodu laryngolog, był kompozytorem muzyki do 80 filmów, przez swoją twórczość jazzową jest uznawany jako prekursor muzyki jazzowej na świecie, jeszcze przed jazzem amerykańskim. Jego twórczość pozostaje niezmiennie żywa – zachwyca kolejne pokolenia, inspiruje artystów.

Andrzej Jagodziński, znakomity pianista i aranżer, podjął się niezwykłego zadania- zaaranżowania na nowo utworów Krzysztofa Komedy. Oczy publiczności zwrócone były głównie na wokalistkę – Agnieszkę Wilczyńską, która była ubrana nietuzinkowo w czarne spodnium misternie układane w szerokie plisy, wyglądała bardzo zgrabnie i elegancko a długie spływające po plecach włosy dodawały jej urody a odejmowały lat. Kiedy pięknym wokalem wyśpiewała kołysankę „zaśnij maleństwo jak spać się godzi dziecinie”, wszyscy byliśmy już ukołysani niezwykłą atmosferą koncertu. Oprócz muzyki i wykonania na światowym poziomie, były mistrzowskie teksty Wojciecha Młynarskiego. Wiadomo, że są to teksy niebanalne, zmuszające do refleksji, poszukiwania sensu życia i nadziei na przyszłość, zabrzmiało tak nostalgicznie, że „…bez jutra nie da się żyć i śnić, wszak ono promieniuje…”

Publiczność żywiołowo reagowała na solowe popisy artystów; niesamowite wokalizy jazzowe solistki czy popisy gry na saksofonie (wydawały się na granicy możliwości), były nagradzane oklaskami na bieżąco, nie tylko po zakończeniu utworów. Wokalistka w pewnym momencie stwierdziła, że nie do wiary, ale gra już z zespołem 15 lat, my też pomyśleliśmy nie do wiary, a kiedy zaczynała? Jeden z utworów „Svantetic” poświęcony przez kompozytora przyjacielowi ze Szwecji, zaczął się popisem gry na perkusji. Perkusista był w przeszłości także członkiem zespołu Krzysztofa Komedy, jako młody muzyk. Łatwo było policzyć ile miał w tej chwili lat, więc tym większy był podziw do kunsztu jego gry i sprawności rąk.

W następnym utworze wyróżniał się akompaniament kontrabasu, niskie burczące dźwięki jakby przekomarzały się z nostalgicznymi słowami o samotności tylko na chwilę, „bo w oceanie dnia odnajdę drogę, co połączy serca dwa”, liryka na najwyższym poziomie. Koleżanka obok mnie, pierwsza zaczęła bić brawo mówiąc cudownie, bajkowo.

W tym utworze solowe popisy dał aranżer-pianista i wokalistka, ale muzyka też była przednia, a wielki mistrz tekstu jak zwykle opisując życie artystki zadał nam pytanie „ach czym jest pamięć, czy prawdę zna czy kłamie?”  Znów przy kolejnym utworze granym „nie schlebiając publiczności”, kolejna chwila zadumy na wspominanie swojej młodości, której teatrzyk jest piękny dzięki tej muzyce.

Koncert odbywał się w Święto Trzech Króli, więc nie mogło zabraknąć kolędy, ale nie była to zwyczajna kolęda, także z muzyką Komedy a słowa oprócz wieści o narodzeniu Bożego Syna, niosły przesłanie, aby nie wróciły zło i kłamstwa kurz, o odmianie serc i miłowaniu przez cały rok. Publiczność gorąco dziękowała brawami na stojąco za tak piękną ponadczasową muzykę Krzysztofa Komedy w nowej, premierowej aranżacji Andrzeja Jagodzińskiego. Muzycy grali na najwyższych obrotach, dali z siebie wszystko i zabierali nas na coraz wyższa półkę emocji.

Natomiast wokal pani Agnieszki Wilczyńskiej, to jak podsumował profesor Drzewiecki, to kolejny piąty instrument zespołu, który dał niesamowite barwy, wspaniałą techniką i interpretacją, oraz niezwykłymi wokalizami jazzowymi połączył i uświetnił zespół.

Na bis zabrzmiały słowa „słońce przytuli nas do swych rąk”. Artyści zostali obdarowani kwiatami a my zostaliśmy zaprogramowani do końca tego pięknego dnia tą pożegnalną melodią. To są takie chwile, że chciałoby się cały świat wziąć w ramiona, bo to był KONCERT MARZEŃ jak na wstępie zapowiedział prof. Jarosław Drzewiecki.

                                               Wawerska melomanka Alicja Jurczyk

Udostepnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter

621 Liczba wyświetleń wpisu