Lecznictwo a Białołęka i seniorzy

Białołęka – dzielnica licząca ponad 110 000 mieszkańców. Dzielnica  w której toczy się wprost walka – rozpoczęta przez mieszkańców wiele lat temu – o powstanie szpitala.  I oto jawi się i to bardzo powoli  szansa na szpital  t.zw. jednodniowy, przy ul. Przykoszarowej  we wschodniej części dzielnicy zwanej Zieloną Białołęką.

Czas leci jak błyskawica, a ja, jak przystało na seniorkę pamiętam dobrze, co i jak się działo np. 40-50 lat temu. Oglądając telewizję, czytając i obserwując widzę jak bardzo zmienił się świat przez te lata. W zasadzie dużo na lepsze, Stąd też wzięła mnie chęć porównywania różnych dziedzin naszego życia.

       Zamęt, który obecnie utworzył się wokół, ogólnie mówiąc, spraw medycznych sprowokował mnie do porównania jak zmieniła się ochrona naszego zdrowia.

       I cóż rzuca się wprost w oczy? Oczywiście niesłychany wręcz rozwój technologii, techniki wykonywania operacji, badań, nawet prześwietleń, z równoczesnym gwałtownym ograniczeniem dostępu do tych dobrodziejstw. Na bardzo już precyzyjne badania – czeka się tygodniami czy wręcz miesiącami, a na operacje wykonywane rzeczywiście przez świetnych specjalistów – czeka się już latami. Nawet dostęp do opieki szpitalnej jest trudny.

        I tak reasumując: dawniej (te kilkadziesiąt lat temu) lekarz rejonowy (obecnie – rodzinny) dostępny był bez czekania. Badania, zapewne mniej precyzyjne, ale robione były od razu. Do lekarza specjalisty można było czekać nawet parę dni ale nie wiele miesięcy, czy nawet rok z kawałkiem, a o specjalistach geriatrach – można tylko pomarzyć.

       Skąd się to wszystko bierze? Ano wszystko z polepszenia sytuacji.           

       Studia w Polsce są bezpłatne i na wysokim poziomie, ale dawniej, lekarz, po ukończeniu studiów i odbyciu stażu dostawał obowiązkowy przydział pracy na trzy lata, w wybranej przez władze miejscowości, gdzie brakowało lekarzy. Studia musiały być – w pewnym stopniu odpracowane. Często lekarze, po tych trzech lata zostawali już w tych narzuconych pierwotnie miejscowościach. Zwłaszcza, że o wyjazd za granicę – bez względu na kuszące wynagrodzenia – nie było łatwo. Na paszport czekało się długo i niekoniecznie się go dostawało,

       Teraz lekarz, natychmiast po studiach, których jakość jest ceniona w świecie – może wyjechać. Nie ma nakazów pracy, nie ma problemów z paszportami i wizami. Nikt nie żąda zwrotu kosztów studiów, a czasem i stypendiów.  A zagraniczne szpitale wabią o wiele wyższymi wynagrodzeniami, które pozwalają na pracę na jednym etacie, czyli bez przemęczenia
i z możliwością stałego podnoszenia kwalifikacji – co w tym zawodzie jest absolutnie niezbędne. Właśnie ze względu na postępujący w bardzo szybkim tempie rozwój techniki.

       Stąd w Polsce brak jest lekarzy. I pieniędzy – oczywiście . A co gorsza, ograniczenia w przyjmowaniu lekarzy na specjalizacje – powodują szokujący brak specjalistów
i wielomiesięczne oczekiwanie na wizytę.

       Brak też pieniędzy na szpitale – bardzo już dobrze wyposażone, ale co z tego skoro też czeka się czasem bardzo długo na miejsce w szpitalu. Zwłaszcza pod koniec roku. Operacje!! O, to już pełna gama problemów, jako że brak specjalistów, zwłaszcza anestezjologów, brak pieniędzy na operacje, na miejsce w szpitalu itd., Leki pacjenci muszą przynieść ze sobą, a te leki też zapewne lepsze niż kiedyś, są jednak już w cenach przekraczających możliwości kieszeni emeryta.

       I wreszcie, najgorsze wydaje się to, że im dłużej żyjemy, tym więcej chorób nas doświadcza.    

       A to powietrze zanieczyszczone, żywność dla lepszych zbiorów i pięknego wyglądu – chemizowana na wszystkich stopniach produkcji. I tak dalej i tak dalej.

       Niby duże lepiej, ale jakby dużo gorzej. Zależy, z której strony będziemy patrzeć.

       A tak czy inaczej wszystko to odbija się na seniorach. Na ludziach starszych, bardziej schorowanych i mających – rzec można – mniej czasu na oczekiwanie na pomoc lekarską.

       Czekamy, z biciem serca, na poprawę sytuacji. I my, pacjenci i ci lekarze, którzy mimo wszelkich pokus finansowych pracują w Polsce, dla Polaków, często przemęczeni ponad wszelką miarę.

       Czekają oczywiście także mieszkańcy Białołęki. Białołęka, wielkości dużego miasta wojewódzkiego, ma zaledwie kilka przychodni lekarskich i to –w większości – mieszczących się w bardzo skromnych warunkach lokalowych.

       Wielka dzielnica, w której brak jest lekarzy specjalistów, brak możliwości uzyskania świadczeń rehabilitacyjnych
w sensownym terminie  szpitala. Mieszkańcy jeżdżą do odległych dzielnic, aby przybliżyć czasowo uzyskanie pomocy lekarskiej.        

       Na terenie ponad 100-tysięcznej Białołęki brak jest nawet choćby jednego szpitala, a mimo to, że toczy się wprost walka – rozpoczęta przez mieszkańców wiele lat temu – o powstanie szpitala – jawi się i to bardzo powoli – szansa, i to też jedynie na t.zw. jednodniowy, przy ul. Przykoszarowej t.j. na części dzielnicy zwanej Zieloną Białołęką.

       Niestety nie ma nawet nadziei na pełne wykorzystanie nowej placówki. Szpital dopiero jest w planach, a już wiadomo, że nie będzie w pełni finansowany, a zatem nie będzie w pełni wyposażony, ani w sprzęt ani – co gorsza – w tak bardzo potrzebnych specjalistów.  

       Czy naprawdę nie da się zadbać o życie i zdrowie tak wielkiej Dzielnicy jaką jest Białołęka???  

Barbara Łuczak

Udostepnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter

452 Liczba wyświetleń wpisu